Przemek wiózł Maniki na wózku wzdłuż brzegu morza, to był powolny spacerek.
- Ciężko mi...
- Rozumiem, to minie. Pomyślałem, że tu na skrzyżowaniu tych podestów zamontuję parasol, aby Cię chronił
Maniki zadarła głowę, by spojrzeć na twarz Przemka, który stał za wózkiem.
- Co Ty Królewna? Ty płaczesz znowu?
- Potrzebuję parasola, ale takiego... większego
- Globalnego - przepraszam, ale usłyszałem o czym rozmawiacie
- Bogdan! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Cię widzę - Maniki otarła łzy
- Dzień dobry Maniki - Bogdan ujął Maniki za rękę i ucałował wierzch jej dłoni
- Maniki nie jesteś sama. Nie Jesteś Sama!- powtórzył stanowczym pełnym troski głosem
Maniki pokiwała potakująco głową. Po jej policzkach spływały gorące łzy...
- Może chciałabyś tu ławeczkę pod tym parasolem?
- Ale później i może bliżej morza, tak by fale obmywały mi stopy
- To w takim razie przedłużymy ten podest, też będą go obmywały fale i postawimy ławeczkę - kontynuował Przemek
- No ale wiesz, że ten brzeg jest każdego dnia ułożony inaczej, linia brzegowa się zmienia
- To może lepiej, by ławka nie była na stałe zamontowana?
- Może tak być... Ale początkowo niech będzie za tym podestem, tutaj, tak abym mogła dotrzeć tam o własnych siłach
- A chciałabyś taki podjazd na schodkach abyś mogła wózkiem wyjeżdżać prosto z domu?
- Na to się nie zgadzam, trzy schodki to nie siedem, a siedem mam w domu rodziców i o kulach daję radę, a poza tym ja będę chodzić!
- Pewnie, że będziesz chodzić - zareagował Bogdan
- Zabieram ją do domu, powinna się położyć - Przemek skierował wózek w stronę Chatki Maniki
- Spokojnego wieczoru - wyszeptał Bogdan
- I nawzajem - Maniki była bardzo zmęczona, cały dzień na wózku, trochę chodziła o kulach, czas się wyciszyć
- Pa! - Przemek kiwnął ręką Bogdanowi na pożegnanie
- Pa! - pomachał Bogdan
- Dziękuję, że dziś tu byłeś
Maniki do Chatki weszła o kulach.