Maniki siedziała na wózku inwalidzkim, patrzyła w niebo, słuchała szumi morza. Niby jest pięknie, ale... po jej policzkach spływały łzy. Z daleka rozpoznała sylwetkę Przemka. Im bliżej był, tym bardziej płakała
- No hey, co jest? Płaczesz na mój widok, źle wyglądam czy jak?
- Przemku nic nie jest w porządku, Nic nie jest dobrze. Powinnam się cieszyć - płakała jeszcze mocniej
- Ach królewna - Przemek wziął ją na ręce i zaniósł nad samo morze. Wiał przyjemny wiatr.
- Wiesz, że nie dało się inaczej
- Wiem Przemusiu, to dla jego dobra, paradoksalnie ta cała sytuacja może go uratować. Ale dwa lata? - znów wybuchnęła płaczem
- Dwa?
- yhm... Po dwóch latach to być może nie będzie czego zbierać
-Wiesz, że tak było trzeba. Musisz zadbać o siebie. To Ty jesteś najważniejsza. Ty musisz czuć się tam, tak jak czujesz się tu.
Maniki płakała, Przemek otarł jej łzy. Czołem oparła się o jego klatkę piersiową, poklepał ją po plecach.
- Teraz możemy odliczać czas. Do tego, że będzie dobrze. Za dwa lata już będzie dobrze, będziesz silniejsza, a My Cię nie zostawimy. Każdego dnia będę dbał o to, żebyś choć raz się uśmiechnęła
- Przemku co ja bym bez Ciebie zrobiła?
Wziął ją na ręce i zakręcił wokoło.Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nabrała powietrza głęboko w płuca.
- Podoba mi się taka Wersja Weekendowa - ucałowała go w policzek. Była wdzięczna, że właśnie dziś był przy niej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję pięknie
Miłego dnia :)
Maniki